Czy w Polsce rozdziela się migrantów w przypadku leczenia, a zdrowych członków ich rodzin cofa się za granicę z Białorusią?

Report date: 25.11.2021 18:56

Share:

Reported news

Autorzy zgłoszonego do weryfikacji raportu Human Rights Watch twierdzą, że polska straż graniczna rozdziela rodziny imigrantów, które wymagają pomocy medycznej, a osoby zdrowe wywozi na Białoruś. To n...

https://www.hrw.org/report/2021/11/24/die-here-or-go-poland/belarus-and-polands-shared-responsibility-border-abuses

Verdict

Fake News

Expert's report

Date of the verdict: 26.11.2021 13:34

Autorzy zgłoszonego do weryfikacji raportu Human Rights Watch twierdzą, że polska straż graniczna rozdziela rodziny imigrantów, które wymagają pomocy medycznej, a osoby zdrowe wywozi na Białoruś. To nieprawda, wszyscy migranci do czasu zakończenia leczenia swoich bliskich pozostają w Polsce i mają zapewnioną opiekę. Human Rights Watch, rzekomo na podstawie wywiadów przeprowadzonych z 19 uchodźcami, którzy przebywają po białoruskiej stronie granicy z Polską, opublikował raport o ich zdaniem niehumanitarnym traktowaniu migrantów przez polską stronę. HRW twierdzi, że polska straż graniczna rozdziela rodziny, jeśli niektórzy ich członkowie wymagają leczenia szpitalnego, pozostałych zaś wywozi furgonetkami na Białoruś. Rozmówcy twierdzili, że chorym nie umożliwiono kontaktu z bliskimi. Publikacja robi karierę w zagranicznych mediach. Została m.in. zacytowana przez portal rfi.fr, który należy do publicznego holdingu France Medias Monde. – Trzy osoby powiedziały, że polscy strażnicy graniczni rozdzielili ich rodziny, w tym rodziców i dzieci, wysłali ich do szpitala, a reszta została odesłana z powrotem na Białoruś. Pod koniec października przebywająca w szpitali Syryjka została w ten sposób oddzielona od swojego 5-letniego syna, który wraz z innymi krewnymi trafił z powrotem na Białoruś – czytamy na stronie rfi.fr. Tymczasem, informacje, jakich imigranci udzielili działaczom Human Rights Watch, są kłamstwem. Od początku kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, z pomocy medycznej w Polsce skorzystało już kilkuset uchodźców. Udzielano im jej m.in. w szpitalach w Białymstoku, Bielsku Podlaskim i Hajnówce. Do tej ostatniej placówki trafiło dotychczas ok. 230 cudzoziemców, najczęściej z powodu wyziębienia i odwodnienia, a ponad połowa z nich wymagała leczenia szpitalnego. –Były przypadki, że trafiały do nas całe rodziny, ale hospitalizacji wymagało np. tylko dziecko i zawsze zostawał przy nim jeden z rodziców. Nam wręcz zależy na tym, by dzieci były przywożone razem z rodzicami. W przeciwnym wypadku nie moglibyśmy wykonać żadnych czynności medycznych bez zgody opiekuna i trzeba byłoby o taką zgodę występować do sądu – wyjaśnia dr n. med. Tomasz Musiuk, zastępca dyrektora szpitala w Hajnówce. W przypadku, gdy druga osoba dorosła nie wymaga hospitalizacji, jest wypisywana ze szpitala i zabierana przez Straż Graniczną. – Nie mamy możliwości, aby trzymać te osoby w szpitalu tylko ze względów humanitarnych, jeśli stan ich zdrowia jest dobry – podkreśla Tomasz Musiuk. Nie jest jednak prawdą, że w takiej sytuacji drugi rodzic jest cofany na Białoruś. – Gdy w szpitalu z dziećmi zostaje matka, drugiego rodzica kierujemy czasowo do placówki Straży Granicznej, która ujawniła daną grupę uchodźców. Tam ma zapewnioną opiekę i oczekuje na powrót pozostałych członków rodziny i ma czas na podjęcie decyzji, czy chcą ochrony międzynarodowej w Polsce, czy też wolą jechać do Niemiec – zapewnia Katarzyna Zdanowicz, rzeczniczka podlaskiego oddziału Straży Granicznej. Leczenie niektórych uchodźców czasami się przedłuża, nawet do kilku tygodni, np. w Szpitalu w Bielsku Podlaskim długo była leczona Syryjka, która zachorowała na COVID. – W takiej sytuacji pozostali członkowie rodziny są przekazywani do pomocy instytucjonalnej albo do ośrodka dla uchodźców. Tak stało się z mężem Syryjki oraz piątką jej dzieci, którzy zostali przekazani do Fundacji Dialog, która zapewnia im mieszkanie – wyjaśnia Katarzyna Zdanowicz. Polska straż graniczna umożliwia uchodźcom kontakt telefoniczny z ich bliskimi, którzy przebywają w szpitalu. – A mąż jednej z pacjentek był wręcz wożony do Bielska, gdzie pozwolono mu czuwać przy żonie – zapewnia Katarzyna Zdanowicz. Problemem, z którym boryka się Straż Graniczna jest natomiast anonimowość uchodźców, którzy często nie przyznają się, że są rodziną. Do rozdzielenia bliskich czasami dochodzi także z winy białoruskich pograniczników. Podczas siłowego przepychania migrantów na polską stronę, od jednej z osób odłączyło się dziecko z ojcem. Dopiero po długich poszukiwaniach rodzinę udało się ponownie połączyć.

Sources

Rozmowa telefoniczna z Katarzyną Zdanowicz, rzeczniczką podlaskiego oddziału Straży Granicznej przeprowadzona 26 listopada o godz. 13. Rozmowa telefoniczna z dr n. med. Tomaszem Musiukiem, zastępcą dyrektora szpitala w Hajnówce przeprowadzona 26 listopada o godz. 12.30.

Ta strona korzysta z plików cookie. Sprawdź naszą politykę prywatności, żeby dowiedzieć się więcej.